No, wreszcie zrobiłam coś dla siebie!
Kupiony z rok temu zwykły surowy, szary notes przeznaczony do samodzielnego ozdobienia miał się stać moim przepiśnikiem, więc przeleżał na parapecie w kuchni cały ten czas... A że rzadko cokolwiek pichcę, a jeśli już tak się dzieje to robię to na szafce przy oknie i chlapię naokoło jajkami, olejami, mlekami i mąk cukrów narozsypuję... Notes ów brudny i poplamiony, w zeszły weekend doczekał się wreszcie odrobiny troski:) Tak powstał rysunkownik? No, że notes na rysunki :) Z rysującą oczywiście Anulą na okładce - czyli mną :) O taki oto (zdjęcia z telefonu, a fe!):
Anulownik jest nieduży, w sam raz do torebki, żeby zawsze mieć go pod ręką gdy najdzie mnie TFU-rcza wena :)
Pisałam już o tym, że mam miękkie serducho?
W tym roku przekazałam wykonane przeze mnie kartki (świąteczne i nie tylko) na aukcje dla chorego Pawełka. Chłopiec choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Od urodzenia jest
rehabilitowany. To długa i żmudna droga, ale dająca efekty. Ta droga
jest także bardzo kosztowna.
Kartki mojego autorstwa, z których dochód przeznaczony zostanie na rehabilitację chłopca można kupić tu:
Warto pomagać!